W którym świecie żyjemy?

Przemyślenia Ryszarda Kapuścińskiego odnośnie Trzeciego Świata:

Z Kapu rozmawia István Kovács [luty 1984] (Akcent, 4/2010, str.  21):

Pojęcia „trzeci świat” nie wolno z góry stosować jako pojęcia pejoratywnego. Nie można trzeciego świata uważać za gorszy niż nasz świat, za świat, z którym nie mamy nic wspólnego. Twierdzę, że trzeci świat właściwie nie ma granic, można się z nim zetknąć wszędzie… Nie mamy bowiem prawa głosić, że nasz własny świat jest pod każdym względem światem rozwiniętym. Bo co właściwie rozumiemy pod pojęciem „rozwinięty”? Pełne zadowolenie w stosunku do możliwości… O czymś takim dzisiaj nie możemy przecież mówić. Trzeci świat to pojęcie, które powstało na określenie obszarów kuli ziemskiej zamieszkanych przez potężne, ogromne masy ludzkie. Te masy coś „zagrzewa”, jakaś wspólna, ludzka ambicja, niejasny cel, konkretne niezadowolenie… Owe masy, rzecz jasna, tylko częściowo osiągają swój cel, w niewielkim stopniu zaspokajają swoje ambicje.
Człowiek może być szczęśliwy jako jednostka, co się zaś tyczy społeczeństw, to wszędzie widzimy ogromy krytycyzm, gorączkowe poszukiwanie rozwiązań, a czasami bezradność. Pod tym względem wszyscy żyjemy w trzecim świecie. To prawda, piszę o krajach trzeciego świata, o jego politycznych przywódcach, głowach państw, wydarzeniach. Jak się jednak okazało, nie tylko dla wąskiej grupy fachowców. Moje książki o „trzecim świecie” ludzie czytają zapewne dlatego, że w opisanych tam, żyjących gdzieś daleko postaciach odnajdują cechy, w których rozpoznają samych siebie.

W rozmowie z Markiem Millerem w 1987 r. („Pisanie”, Czytelnik 2012, str. 220-221) Kapu idzie w swoim wywodzie dalej:

Myślę, że zasadniczą rzeczą, która wydaje mi się fundamentalna, jest stan wewnętrznej mobilizacji. Tym, co ludzi w Polsce niszczy, co ludzi tutaj demobilizuje, wykańcza, degraduje – jest spowolnienie, zgoda na status, na jaki ta sytuacja człowieka skazuje. Chodzi mi nawet nie o protest publiczny, chodzi mi o wewnętrzną niezgodę na ten status. Tę wewnętrzną niezgodę osiąga się poprzez stan wewnętrznej mobilizacji, wewnętrznego wysiłku, wewnętrznego poczucia wyższości, poczucia własnej siły, własnej mocy i permanentnej autokontroli. Kiedy przyjeżdżam do Polski, widzę, że zbyt wielu ludzi ma tu czas, są pogodzeni z sytuacją, w jakiej się znaleźli, chcą tylko jakoś przetrwać, dożyć do emerytury, doczekać się małych radości. A bardzo mało jest ludzi, którzy pracują, jak gdyby nie zważając na to wszystko. Pracują nad sobą, dla siebie, coś chcą osiągnąć i przez to tworzą (ja mówię tu o środowisku ludzi kultury czy środowisku nauki) te wszystkie wartości, dzięki którym my wszyscy istniejemy. Ale ten świat jest, niestety, bardzo u nas wąski. Społeczeństwo polskie jest typowym społeczeństwem Trzeciego Świata, dla którego charakterystyczna jest kominowa struktura. To znaczy, że nasze społeczeństwo ma wąską elitę intelektualną na bardzo wysokim, światowym poziomie i potem nie ma tej klasy średniej, tylko od razu jest przepaść, od razu spada się na zupełne dno społeczne. Nawet nie w sensie negatywnym, ale w jakąś taką bierność, nieciekawość, takie strasznie bezbarwne bytowanie.

Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa nadała audycję Piotra Załuskiego „Druga Arka Noego” (17 marca 1991). Ryszard Kapuściński mówił:

(…) jeżdżąc do Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej odnajduję tam swoje dzieciństwo. Dla mnie pojęcie „trzeciego świata” bowiem nie jest pojęciem geograficznym, ale jest pojęciem kulturowym, jest pojęciem społecznym, to znaczy ja wyznaję teorię, że „trzeci świat” może być wszędzie. Duża część Europy należy też do „trzeciego świata”, dlatego że pod pojęciem „trzeciego świata” rozumiem (…) sytuację nierozwiniętą, niedorozwoju, zacofania, zapóźnienia, pozostawania w tyle. (…) Ja urodziłem się i wyrosłem w takim świecie. (…)
Są dwie szkoły myślenia jeśli chodzi o losy ludzkości. Jest jedna szkoła myślenia, która uważa, że „trzeci świat” to jest coś co jest przeszłością ludzkości. To znaczy, że cała ludzkość była bardzo biedna i potem stopniowo zaczyna się bogacić – część narodów już jest bogatych, a część narodów będzie wkrótce bogatych. Jest druga szkoła, która uważa, że „trzeci świat” jest przyszłością świata, w tym sensie, że mamy coraz więcej ludzi kolorowych na świecie. Już niedługo, bo na przełomie tego stulecia, w końcu tego stulecia, w roku 2000 ludność biała krajów rozwiniętych będzie stanowić zaledwie 11% ogółu ludności świata. To jest cyfra, nad którą się nie zawsze zastanawiamy, ale przy tej dynamice rozwoju demograficznego, to gdzieś w połowie XXI wieku procent ludności białej jeszcze bardziej spadnie. W związku z tym, w tym sensie możemy mówić, że „trzeci świat” to jest przyszłość świata,  a nie coś co stanowi już zapomnianą przeszłość.

Jak żyć w tym świecie? Ryszard Kapuściński kilka razy odnosił się do tego pytania:

(…) gdy mam zajęcia z młodymi dziennikarzami, to oni często pytają, jak dobrze żyć. Ja wtedy zawsze odpowiadam: traktować to, co się robi, serio i odpowiedzialnie. Wiele naszych kłopotów wynika z tego, że nie zastanawiamy się, nie myślimy, nie rozważamy, jesteśmy powierzchowni, nie koncentrujemy się, prześlizgujemy się. Myślę, że w dzisiejszym świecie, w którym żyje się w takim pośpiechu, w bieganinie, z takim zawrotem głowy, niesłychanie ważna jest powaga, ale rozumiana głębiej – jako traktowanie tego, co się robi, z poczuciem rzetelności. (źródło: Charaktery, czerwiec 2003, str. 55).

Kapu zmierzył się jeszcze z tym problemem w Podróżach z Herodotem (rozdział: Myśl chińska):

Jeżeli przyjmiemy, że Lao-tse żył i był starszy od Konfucjusza, to możemy też uznać za prawdziwą opowieść, wielokrotnie później powtarzaną, jak to młody Konfucjusz odbył wędrówkę do miejsca, w którym żył mędrzec Lao-tse, i poprosił go o radę – jak żyć? „Pozbądź się arogancji i pożądliwości – odpowiedział starzec – pozbądź się nawyku schlebiania i nadmiernej ambicji. Wszystko to wyrządza ci szkodę. To tyle, co mam ci do powiedzenia”.

Ale jeśli to Konfucjusz był starszy od Lao-tse, mógł on przekazać swojemu młodszemu rodakowi trzy wielkie myśli. Pierwszą: „Jakże potrafisz służyć bogom, skoro nie wiesz, jak służyć ludziom?”. Drugą: „Dlaczego odpłacać dobrem za złe? Czym odpłacisz wówczas za dobro?”. I trzecią: „Jak możesz wiedzieć, czym jest śmierć, skoro nie wiesz, czym jest życie?”.

Myśl Konfucjusza i myśl Lao-tse (o ile istniał) zrodziła się u schyłku dynastii Czou, mniej więcej w Epoce Walczących Królestw, kiedy Chiny są rozdarte, podzielone na wiele państw prowadzących ze sobą zażarte, dziesiątkujące ludność wojny. Człowiek, który zdołał chwilowo ujść rzezi, ale dalej nęka go niepewność i strach przed jutrem, zadaje sobie pytanie – jak przeżyć? I na to właśnie pytanie stara się odpowiedzieć myśl chińska. Jest ona, być może, najbardziej praktyczną filozofią, jaką zna świat. W przeciwieństwie do myśli hinduskiej rzadko zapuszcza się ona w regiony transcendencji i stara się podsunąć zwykłemu człowiekowi rady, jak przetrwać w sytuacji, w której znalazł się on z tej prostej przyczyny, że bez swojej woli i zgody znalazł się na naszym okrutnym świecie.

W tym właśnie zasadniczym punkcie drogi Konfucjusza i Lao-tse (o ile istniał) rozchodzą się, a ściślej, każdy z nich na pytanie – jak przeżyć? – daje odmienną odpowiedź. Konfucjusz mówi, że człowiek rodzi się w społeczeństwie, a zatem ma pewne powinności. Najważniejszymi są – wykonywanie poleceń władzy i uległość rodzicom. Także – poszanowanie przodków i tradycji. Ścisłe przestrzeganie etykiety. Przestrzeganie istniejącego porządku i niechęć do wprowadzania zmian. Człowiek Konfucjusza to istota lojalna i pokorna wobec władzy. Jeżeli będziesz posłusznie i sumiennie wypełniał jej nakazy – mówi Mistrz – przetrwasz.

Inną postawę zaleca Lao-tse (o ile istniał). Ten twórca taoizmu radzi trzymać się od wszystkiego na uboczu. Nic nie jest trwałe – mówi Mistrz. Więc nie przywiązuj się do niczego. Wszystko, co istnieje – zginie, bądź więc ponad to, zachowaj dystans. Nie staraj się być kimś, do czegoś dążyć, coś posiadać. Działaj przez niedziałanie, twoją siłą jest słabość i bezradność, twoją mądrością naiwność i niewiedza. Jeżeli chcesz przetrwać, uczyń się bezużytecznym, nikomu niepotrzebnym. Mieszkaj z dala od ludzi, stań się wewnętrznym eremitą, zadowól się miseczką ryżu, łykiem wody. A najważniejsze – przestrzegaj tao. Ale czym jest tao? Tego właśnie nie da się powiedzieć, bo istotą tao jest jego nieokreśloność i niewyrażalność: „Jeżeli tao da się zdefiniować jako tao, to nie jest prawdziwe tao” – mówi Mistrz. Tao jest drogą i przestrzegać tao to trzymać się tej drogi i iść przed siebie.

Konfucjanizm jest filozofią władzy, urzędników, struktury, porządku i stania na baczność, filozofia taoizmu jest mądrością tych, którzy odmówili uczestnictwa w grze i chcą być tylko cząstką obojętnej na wszystko natury.

Puentą niech będzie fragment tekstu Kovácsa o Kapu (Akcent, 4/2010, str. 18):

W 1986 roku w Warszawskiej Jesieni Poezji brał udział wraz z dwoma swoimi rumuńskimi kolegami Árpád Farkas, wybitny węgierski poeta z Siedmiogrodu. Uznałem za ważne, żeby Ryszard Kapuściński poznał go i poprzez niego zyskał wgląd w los Węgrów żyjących w Rumunii. W tamtych latach szowinistyczny obłęd obwołanego „geniuszem Karpat” Nicolae Ceauşescu sięgał zenitu, zwłaszcza zaś jego piekielny pomysł burzenia wsi poruszył światową opinię publiczną. Całkowicie logiczne było pytanie, jakie Árpád Farkas zadał Kapuścińskiemu przy stoliku w rogu kawiarni Hotelu Europejskiego – jako myślnik pomiędzy jednym kieliszkiem wódki a drugim: „A do nas, do czwartego świata, kiedy przyjedziesz?”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kapuściński, News. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.