Ryszard Kapuściński odpowiadając na pytania po swoim wykładzie 24 października 2001 w Krakowie:
Dziś mamy nowy typ wojny; jeżeli w I wojnie światowej na siedmiu żołnierzy ginął jeden cywil, to dzisiaj, w końcu XX wieku, sytuacja jest dokładnie odwrotna. Na jednego żołnierza ginie siedmiu do ośmiu cywilów. Kim są żołnierze, a kim są cywile? Dzisiaj, paradoksalnie, najłatwiej jest przeżyć, będąc w wojsku. To jest paradoks świata. Natomiast przeciwko komu są te wojny? Kto ginie w tych wojnach? Kobiety i dzieci. Już na tym szczeblu zaczyna się nierówność naszego świata.
Wyżej na szczeblu regionów jest podobnie: w jednym kraju są regiony bogatsze i regiony biedniejsze. W wielu krajach świata wewnątrz tego samego państwa, tego samego narodu, jedne regiony są kolonizatorami drugich. Klasycznym przypadkiem jest np. Brazylia, gdzie południe traktuje północne obszary niemal jako własną kolonię. Nierówność, niesprawiedliwość istnieje też na szczeblu państw. Wiemy, że są państwa, którym żyje się dobrze, jak np. Szwajcaria czy Holandia i takie, którym żyje się bardzo źle, jak np. Czad, czy powiedzmy Gruzja. Jest też nierówność na szczeblu kontynentów; na jednych żyje się lepiej, na innych gorzej. I wreszcie nierówność w skali całej ludzkości: naszą rodzinę ludzką, dzieli się wg proporcji 20 do 80 – co jest powszechnie przyjęte w naukach ekonomicznych – tzn. 20 ludzi zamożnych, 80 biednych. Problem biedy, który teraz narasta, jest problemem nie tylko ściśle ekonomicznym, to nie tylko kwestia, żeby dać więcej zboża, więcej kukurydzy, czy więcej wody. To jest dylemat coraz bardziej psychologiczny – człowiek biedny czuje się nie tylko człowiekiem braku; czuje się kimś zmarginalizowanym, porzuconym, wystraszonym. On przede wszystkim nie widzi wyjścia z tej sytuacji, dla niego życie się skończyło. I te nastroje, to fatalne samopoczucie rodzi frustrację, gniew, nienawiść, zawiść, leżące u źródła wszystkich fundamentalizmów, terroryzmów, aktów przemocy, gwałtu itd., itd. Jest bardzo ważne, żeby zrozumieć, iż na naszej planecie żyją miliony, setki milionów ludzi, którzy są nieszczęśliwi, biedni, nie mają dachu nad głową. Różnica pomiędzy długością życia człowieka w Europie i w Trzecim Świecie wynosi dwadzieścia pięć lat. W skali średniej, w indywidualnych wypadkach, to całe życie… To tak, jak gdyby ktoś, kto urodził się w Europie przez sam ten fakt będzie żył o całe życie dłużej od tego, kto się przypadkiem urodził w Indiach czy Bangladeszu. To są niesprawiedliwości krzyczące, które oczywiście tamci ludzie widzą i odczuwają. Taki jest kontekst wydarzeń, których byliśmy świadkami. To nie jest konflikt cywilizacji, to jest konflikt pomiędzy tymi, którzy mają i tymi, którzy nie mają. Między tymi, którym się udało, powiodło z własnej, albo innej przyczyny i tymi, którym się nie udało i mają poczucie, że im się już nigdy nie uda, choć jeszcze żyją, choć jeszcze są młodzi. To jest straszna sytuacja, zwłaszcza w miastach, takich jak Kair, Bombaj, Islamabad, zamieszkałych przez ludzi zdrowych, silnych, ambitnych, którzy nie widzą przyszłości dla siebie i nie wiedzą co robić.
(…)
Jest taka powszechnie przyjęta teza Samuela Huntingtona o konflikcie cywilizacji. Huntington – trzeba pamiętać – jest amerykańskim politologiem, bardzo wybitnym, ale on patrzy na świat z amerykańskiego punktu widzenia, jako przedstawiciel wielkiego mocarstwa, które nie ma partnerów w postaci pojedynczych państw. Bo jakimi Polska czy Włochy mogą być partnerami dla Ameryki? To jest potęga tak wielka, że może rozpatrywać swoje partnerskie stosunki tylko w kategoriach większych zespołów.
(…)
Potocznie się przyjęło, że istnieją na świecie konflikty cywilizacji. Nie ma takich konfliktów. To, co dzieje się w Afganistanie, jest tylko militarnym odwetem, który jest traktowany jako forma wojny z terroryzmem. To jest propaganda – „wojna z terroryzmem”. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, poważna i trudna; (…).
(…)
Propagandy jest bardzo dużo i okazało się, że jest bardzo wielu ludzi, którzy chcą wojny. To jest przerażające. Jest wiele wojowniczych artykułów, wystąpień żądających, by strzelać, mordować, zwalczać, bronić. Niestety, okazało się, że ci wszyscy, którzy twierdzili, że ludzie chcą wojny, mieli rację. Wielu ludzi myśli wciąż w tych kategoriach. Nikt nie chce słuchać głosów nawołujących do zastanowienia, przemyślenia, dialogu. Jestem tym zaskoczony. Byłem na wielu wojnach jako reporter i wojna jest rzeczywiście czymś odpychającym, okropnym, przerażającym. A teraz widzę, że ludzie, którzy nie mieli z nią nigdy do czynienia, są gotowi chwycić za broń i walczyć.